Oj, dużo się u nas dzieje... Bardzo dużo...
Wczoraj o 16 poszłam ze Skorupcią do wet...u której miałyśmy robić tylko zastrzyki... Myślałam, że podanie żółwiowi zastrzyków, które są zalecone przez "specjalistę" nie jest jakąś super hiper filozofią, wymagającą co najmniej stopnia profesora z dziedzin nauk weterynaryjnych. Ale widać się myliłam.
Po pierwsze - ta Pani zadzwoniła do weta, który nam leki przepisał, a który jej powiedział, żeby nie podawać ich żółwiowi
tylko wrócić do poprzedniego antybiotyku, a później na żywca wydłubać z niej ropień i wyłyżeczkować, co by nic nie zostało. Ja nie bardzo rozumiem dlaczego, zwłaszcza, że na płatnej konsultacji zalecił nam stosowanie tych leków, więc lekko zgłupiałam, ale weterynarzem nie jestem więc starałam się zaufać. I tak oto wet podała Skorupci zastrzyk i przepisała nam maść BANEOCIN, którą poleciła
ankan i wróciłyśmy do domu. Położyłam małą w terrarium...a ona poszła za miseczkę na jedzenie i tak zastygła. Tam też spędziła noc - co do niej, zdrowej nie jest podobne, bo zawsze spała w kryjówce.
Tak więc rano, gdy mała nie ruszyła się dalej z miejsca - zadzwoniłam do naszej wet - jako jedynej zaufanej mi osoby z nadzieją na cud. Który się stał
Wyjeżdża jutro i dziś jeszcze nas przyjęła
Okazało się, że maleństwo dostało albo źle podany lek, albo za dużo i dostała jakby "paraliżu" czasowego tylnych kończyn. Pokazałam jej leki, jakie zalecił Pan "specjalista", a ona się za głowę złapała... Antybiotyk, którego żółwiom NIE WOLNO podawać, do tego steryd i reszta medykamentów. Tak więc Nasza podała leki, a do domu dostałam dawkę antybiotyku do podawania do pyszczka (bo ten antybiotyk nawet lepiej w pycholek podawać).
No i już jej lepiej, nawet śpi w kryjówce...
Nasza wet kazała jechać do dr Wilk na konsultacje. Powiedziała, że im więcej opinii tym lepiej i łatwiej pomóc zwierzakowi, więc tak też zrobimy. Ale póki co zaczynam smarowanie z nadzieją, że pomoże na ropień (podobno nie zaszkodzi, a to nasza ostatnia deska ratunku przed krojeniem :/ ). Jak skończymy to jedziemy do Bytomia, a później zobaczymy jak się sprawy będą miały...
Ale powiem Wam, że jestem załamana tymi lekarzami
Takie typowe nastawienie na pieniądze za wszelką cenę, zamiast myśleć o dobru zwierzaka
Jeśli więc lekarze weterynarii przejawiają tak wysoki poziom sadyzmu nad zwierzętami, to jak "zwykli" ludzie mają postępować i opiekować się pupilami, skoro lekarze im prezentują takie właśnie postawy, zachowania i dają takie rady?!