Generalnie sam zamysł nie jest taki zły, tylko z wykonaniem coś nie wyszło.
Jak dobrze pamiętam (choć dawno to było) to u mnie zaczynało się od kwiatków, potem pojawiały się zwierzaki.
Często znalezione i ranne, które w szkole przebywały do czasu powrotu do zdrowia i znalezienia odpowiedniego opiekuna.
Mieliśmy taki kącik w sali od przyrody i biologi. Nauczyciel najpierw dokładnie opowiadał o kwiatku/zwierzaku, opisywał potrzeby i wymagania.
Później przechodziliśmy do pokazu opieki a następnie prób własnych pod czujnym okiem nauczyciela.
Muszę przyznać, że głupie to nie było. Całkiem sprytne połączenie nauki z wychowywaniem.
Każdy się starał dowiedzieć jak najwięcej żeby zasłużyć na przejęcie opieki na czas świąt/wakacji.
Oczywiście po długiej rozmowie z nauczycielem, zarówno ucznia jak i rodziców.
Szkoda, że teraz zmieniło to formę na tak niekorzystną
