Jakub napisał :"tak niestety jest żółw u niektórych ma tylko zimną podłogę żyje a ma dobre warunki umiera"
Przez cały czas,gdy był u nas żółw miałam wyrzuty sumienia,ze go meczę,chociaż znalazł się u nas przypadkiem, a inaczej już wcześniej by nie żył.
Uważam,że nieudomowionemu zwierzęciu nawet najlepsze warunki nie zastąpią swobody.Wszystkim ,którzy po obejrzeniu mojego żółwika zapragnęli nabyć takiego bardzo odradzałam.Tłumaczyłam,ze wbrew pozorom jest to zwierzę bardzo delikatne i wymagające naprawdę dużo zachodu.Grzanie,kąpanie itp.Do dnia dzisiejszego mam odruch,że zaraz po wstaniu idę włączyć lampy.
Pomimo,że codziennie nim się zajmowaliśmy to nikt nie zauważył wcześniej nic niepokojącego.
Dzisiaj dowiedziałam się,że u córki znajomej niedawno zmarły dwa żółwie,ale ona wiąże to ze zjedzeniem sałaty,którą kupiła w sklepie.Może faktycznie krążą jakieś wirusy.Mój na początku choroby miał problemy z oddychaniem.Otwierał szeroko pyszczek i pomagał sobie przednimi łapkami złapać oddech.po zastosowaniu antybiotyku przeszła mu ta dolegliwość.Zapalenia płuc nie powinien dostać,bo w tym czasie cały czas siedział w terrarium,ponieważ u nas wiosna była zimna i w ogóle nie wychodził na dwór.
Pamiętam jaką frajdę sprawiały mu zeszłoroczne spacery po działce.Szedł przed siebie nawet kilkaset metrów,ponieważ nieraz wypuszczałam go poza teren naszego ogródka.Posiedział kilka minut w kępce trawy i ruszał dalej.Niby bez celu,ale pewnie gdzieś dążył.
Cała rodzina mi mówi,ze mam przestać o tym myśleć i rozstrzasać,bo nawet jak popełniłam błędy to nie celowo,a nieświadomie.
I chyba czas tak zrobić.
Oczywiście cały czas ktoś szedł za nim.