Nic nie jadł i otwierał pyszczek łapiąc powietrze i na to dostaje antybiotyk.Obecnie pyszczka już nie otwiera.Potem doszła opuchlizna oczek,ale przechodzi i na to dostaje witaminy.Dalej nie je i jest podejrzenie,ze może połknął kawałek kory,ponieważ takie ma podłoże.Z jedzeniem nie mógł tego zrobić,bo był karmiony z ręki na stole.
Żółwia znalazłam na łące 2 lata temu.Od początku nie chciał sam jeść,a tylko z ręki i żadnej zdrowej zieleniny i tylko marchew, kapustę zwykłą oraz twaróg i żółtka.Poczytałam w internecie i książkach i kapustę,twaróg i jajka wyeliminowałam od razu,a marchew musiała zostać i dawałam ją z dodatkiem zielska dziko rosnącego,które musiałam drobniutko kroić. To co przykleiło się do marchewki to zjadał,a resztę wypluwał lub chował głowę i nie chciał nic jeść.Samego zielska nie ruszył nawet po tygodniowej głodówce.Na zimę wszystko suszyłam i dawałam tak jak latem.Sam jadł tylko wstawioną do terrarium trzykrotkę,ale też w mikroskopijnych ilościach.Siałam różne rzeczy w doniczkach,hodowałam kiełki i wszystko szło do śmieci.
Nawet wypuszczony na działce nie jadł zieleniny.Tam też musieliśmy go karmić.Oczywiście byłam u lekarza weterynarii (zwykłego),a ten ocenił że jest w dobrej formie i widocznie "ten typ" tak ma. Gdybym wtedy wiedziała tyle co teraz to z pewnością poszukałabym innego lekarza,ale teraz najważniejsze jest co będzie,a nie co było.Mam nadzieję,że uda się go uratować.
Jedno co ma właściwe to twardy pancerz.