U mnie przygotowania w toku, żółwie odrobaczone, tym razem "zaocznie" bez badania, standardowo fenbendazolem. Przestałam karmić od 25 października, co tydzień redukuję ilość godzin świecenia się lustrzanki, teraz ok. 4 godzin dziennie. Temperatury w pokoju niestety nie jestem w stanie zmniejszyć, co jak mi się zdaje mści się teraz znaczną utratą żółwiowej wagi. Za to noce spędzają w chłodnym pomieszczeniu, ok 14 – 17 stopni, są już wyraźnie "tąpnięte", Gruba, na wizus chyba nawet bardziej niż Zygmunt, chociaż Zygmuntowi niby bardziej zwolnił metabolizm (sądząc po częstotliwości wypróżnień). W miarę możliwości 3 razy w tygodniu je kąpię. Tydzień temu Zygmunt zrobił czarną kupkę (jako przedostatni posiłek dostał trochę buraków – ażeby mi nie umknęło) więc czekam na agrobsowe kupsko i będę mogła być spokojna.
Niepokoi mnie duży spadek wagi, ale na to mam niewielki wpływ.
W zeszłym roku, w listopadzie Gruba ważyła 1130 g, po miesięcznej głodówce 1115 g, czyli zleciała ok.3,6%. Natomiast w tym roku, we wrześniu ważyła 1232 g a tydzień temu 1130 g, czyli ubytek 8,28%. Pocieszam się, że mimo wszystko w tej chwili waży tyle co przed głodówką w roku ubiegłym.
Zygmunt w zeszłym roku stracił, procentowo 2,9% w zeszłym roku, w tym roku 6%, tydzień temu ważył 658 g.
Gdyby nie to, że Zygmunt też znacznie zleciał z wagi, podejrzewała bym, że może Gruba zniosła gdzieś na wybiegu jaja, chociaż kto wie ....
Sam pomiar też niezbyt rzetelny w tym roku, ze względu na to że nie zważyłam żółwi w dniu rozpoczęcia głodówki, więc dane do porównania mam z września, kiedy jeszcze były na wybiegu i karmiłam je na ful. Niemniej jednak trochę mnie to wszystko martwi