Chciałbym zaprezentować żółwicę stepową o imieniu Tuptusia i jednocześnie wyjaśnić parę wątpliwości, które mnie naszły po niedawnym odkryciu forum.
Tuptusia (początkowo Tuptuś, płeć wyjaśniła się po około 2 latach, kiedy dokładniej przestudiowałem zdjęcia zamieszczone w książce o żółwiach, ale jak czytam nie jestem tutaj wyjątkiem
) jest ze mną od października 1994 roku, kiedy to oceniłem ją na jakieś 3-4 lata (niestety, nie mam zdjęć z tego okresu, więc nie mogę tej oceny zweryfikować, rok później osiągnęła długość 10 cm). Stworzenie jest dość żwawe, raczej zdrowe
Piętnaście lat temu kupiłem jakieś dwie książki o żółwiach, które do niedawna były moim głównym źródłem informacji.
W każdym razie stoi napisane (E. i M. Sapkarow-Orłowscy "Żółwie, moje hobby", cytaty ze skrótami) "żółwie lądowe preferują rośliny zawierające dużo wody (...) wszystkie krajowe owoce: jabłka, śliwki, gruszki, truskawki etc., uzupełnione owocami południowymi (...) polecić można sałatę (...) fasolę stosujemy rzadko" "Pokarm zawierający białko zwierzęce w zależności od gatunku 10% - 30% zjadanej masy" Gorazdowski ("Żółw stepowy") też poleca sałatę, owoce i mięso.
Cóż, mięso sobie szybko odpuściłem - absolutnie nie chciała tego jeść. Od razu też w okresie wiosna - wczesna jesień podstawę diety zaczęły stanowić liście mlecza, kwiatki, babka, koniczyna etc - czy to na spacerach (mieszkam w bloku, ale co roku zabieram Tuptusię gdzieś na wakacje, balkon mam dość nasłoneczniony, no i chadzam na spacery po osiedlu, ja z książką, Tuptusia chodzi i zajada), czy to zrywane przeze mnie i znoszone do domu.
Ale w zimie je głównie jabłka, pomidory, ziemniaki, czasem (rzadko, ale tak bardzo lubi, że czasem daję) fasolkę szparagową. Generalnie bardzo grymasi i potrafi tydzień do dwóch głodować, dopóki nie dostanie tego, na co ma ochotę. Poszukałem w domu czegoś z listy akceptowalnych pokarmów - o, mam rukolę. Powodzenia. Zainteresowania ze strony Tuptusi brak. Może jak za kilka dni zgłodnieje to zje suchą...
Więc na ogół dostaje co chce... od 15 lat. Czy taka dieta naprawdę jest dla niej bardzo szkodliwa?
Weterynarz raz do roku dokonuje generalnego przeglądu, ale lokalni weterynarze raczej nie są specami od gadów, więc głównie ograniczają się do sprawdzenia twardości pancerza i przycięcia dzioba.
A kąpieli nienawidzi... dzisiaj od rana nie wychodzi z kryjówki obrażona po kąpieli i wysmarowaniu Repticleanem.
Teraz parę zdjęć (na jednym ma zdecydowanie przerośnięty dziób... teraz to wygląda trochę lepiej, ale pewnie niedługo znów trzeba będzie iść do weterynarza):
A, Tuptusia mieszka w terrarium zajmującym kawał mojego niewielkiego pokoju, oświetlenie i ogrzewanie ma dobre, ale bez UVB... ale odpowiednią żarówkę już zamówiłem