Sami mi lekarza poleciliście, więc powinien się znać, prawda?
Żółw dostawał leki i wszystko zdawało się wrócić do normy. Opuchlizna się nie pojawiała, żółw bardzo aktywny, żarty.
Niestety znowu się pojawiła... A mnie w domu nie było tydzień i nie wiem dokładnie od kiedy tak ma. Jest sobota. Oaza zamknięta, Ratuszowa przyjmowała krótko, może jutro się uda... Dzwonienie po lecznicach można potłuc o kant czterech liter, bo albo nie przyjmują gadów, albo wcale nie odbierają telefonu. Nawet SGGW, które ponoć jest całodobowe, otwarte piątek, świątek i niedziela.
Ze zrobieniem zdjęcia też cyrki, bo jak się okazuje przychodnie nie dysponują odpowiednim sprzętem, poza tym był koniec miesiąca. wiadomo rachunki trza zapłacić i gotówka wyszła... Porażka... Najgorzej że rodzina bagatelizuje problem (bo to tylko żółw), a znajomi jak potrzebują pomocy to się łaszą jak bezdomne psy, a jak ja potrzebuję to już nikogo nie ma... Wybaczcie te moje monologi. Po prostu mnie coś trafia.
Plusem jest to że w końcu udało się znaleźć miejsce gdzie jest odpowiedni sprzęt. Podobno. W poniedziałek dzwonię i się dowiem.
P.S. i kurcze kupki nie robi, a ma apetyt... Czy brak kupki może mieć jakiś związek z problemami z siusianiem?