Historia jest smutna i dla takich miłośników jak Wy tutaj wszystkich może wydawać się okropna... Jednakże przedstawię wszystkie fakty szczerze, choć teraz po przewertowaniu Waszego forum w ciągu jednego dnia... widzę jak wielką krzywdę wyrządziliśmy naszemu małemu przyjacielowi... I tak jak kiedyś myślałam,że mała książeczka o żółwiach ze sklepu zoologicznego i weterynarz zwykły wystarczą oraz nasze własne obserwacje to przyznaje się, że grubo sie myliłam. Proszę o pomoc.
A teraz historia choroby:
Tuptuś jest żółwiem stepowym( ogonek krótki i pękaty,więc to chyba samiczka). U nas w domu jest już 15 lat. Nie wiem ile był w zoologicznym. Na początku był w terrarium ,jakiś miesiąc po zakupie,ale okropnie chciał się z niego wydostać, był bardzo żywy. Więc go wypuścilismy i przez te 15 lat żył... w mieszkaniu na podłodze. Wydawał się szczęśliwy, chodził sobie,wygrzewał się przy balkonie,a latem braliśmy go do ogródka,albo grzał sie w słońcu pod balkonem. Całą zimę siedział na(!) rurze od kaloryfera i spał. Potem budził się na wiosnę.I wtedy ogrzewany lampka by się dobudził ładnie. Był kąpany co tydzień i smarowany witaminą A. Jedzenie: mlecz/sałata/marchew starta/ karma z zoologicznego/ latem jakiś ogórek, pomidor, koniczyna itp. Od dwóch lat jestem w innym mieście na studiach. W wielkanoc zauważyłam, że jest tylko w jednym miejscu co mu się nie zdarzało bo to wędrowniczek. Plus opuchniete nie otwierające się oczy. Weterynarz( pożal się Boże- nie umiał mu nawet dzioba przyciąć- mieszkam w Stargardzie Szczecińskim) powiedział by nacierać go kaspułkami z tranem( kupiliśmy kapsułki i wyciskaliśmy tran) oraz wyciagiem z herbatki rumiankowej przemywać oczy.
Wróciłam wczoraj. Rodzice mówią,że podsuwali mu pod nos smakołyki-drobna starta marchew, świeży mleczyk,ale nic. Tylko leży. Podniesie głowę czasem,łapki przednie czasem poruszą się. Podobno tylne wogóle się nie ruszają. I oczu nie otwiera nadal, i jest jakby napompowany powietrzem,spuchnięty.
Więc: wykapałam go, nie otwiera dzióbka by pić( choc nigdy niby nie pił, bo miał mokre pokarmy), nagrzewany jest teraz lampka bo na dworze trochę za chłodno i marchew leży przed nim- i nic. Nic a nic. Parę razy podniósł główkę ruszył łapkami.
....