No właśnie my już śpimy, kiedy ona zaczyna buszować. Trochę mnie to martwi, bo już pisałam o tym wcześniej - siusia do miseczki z jedzeniem, a potem ze smakiem zabiera się za takie obsikane pożywienie. Już parę razy wymieniałam jej śniadanie, ale nie mam możliwości kontrolowania jej przez cały czas. Staram jej się urozmaicać dietę, więc zanim kupię (a robię takie zakupy głównie w sklepie meksykańskim, gdzie mają większy wybór roślinek), sprawdzam co może jeść, a czego nie powinna. Tłumaczę sobie nazwę roślinki z hiszpańskiego na polski, a potem sprawdzam czy może to zjeść. Nie mogę nigdzie dostać aloesu
. Jej domek niespecjalnie chyba jej przypadł do gustu i ta palma też wielokrotnie została przez nią zmaltretowana - nie zjadła dlatego, że to plastik
.
Jeśli chodzi o chomika, to wkładaliśmy go na początku na próbę do terrarium, żeby się oswoiły ze sobą. Chomik był na początku zainteresowany głównie sobą i biegał wszystko obwąchując, a ona chodziła za nim. Naprawdę nie była agresywna, a przynajmniej nic takiego nie zauważyłam - chomik wielokrotnie przez nią przechodził i też mu nic nie powiedziała. Wyciągała jedynie głowę i wychodziła z ukrycia, gdy go wkładaliśmy. Przez jakiś czas jej terrarium stało na panelach, a po nich biegał sobie chomik - strasznie drapała w terrarium, próbując się z niego wydostać, bo chomik sobie biegał, a ona zamknięta... Jeśli można to nazwać agresywnym zachowaniem, to lubiła szczypać psa (na wszelki wypadek teraz nie ma z nim kontaktu). Pies pisnął i odsuwał się, ale on jest tak przyzwyczajony do innych zwierzaków, że nie zrobiłby żadnemu krzywdy. No i kanarek... bardzo lubi sobie na niego popatrzeć, chociaż się nie przyjaźnią, bo kanarek z nikim się nie przyjaźni
. Drugie agresywne zachowanie to ciągnięcie za włosy u rąk mojego męża.
Bardzo żałuje, że nie nagrałam ich relacji z chomikiem, ale nie wiedziałam, że dziecko wyprowadzi go na spacer w zimie i chomik przepadnie bez śladu.
Mój mąż kupił ją w sklepie, ale może rzeczywiście była wcześniej w hodowli. Tu jest możliwość oddania zwierzaka do sklepu zoologicznego, jeśli nie ma się już warunków i żeby zwierzę się nie poniewierało, więc ludzie licznie oddają chomiki czy szynszyle - stąd żółw mnie nie zaskoczy. Ale wydaje mi się, że jej przyjacielskie zachowania w stosunku do innych zwierząt, to wynik relacji sklepowych
.
I jutro szykuje jej się głodówka. Nie wiem jak to mój głodomór przeżyje. Z drugiej strony gdy ja ją dostałam, była na początku strasznym niejadkiem i nawet sałatą gardziła. Interesowało ją tylko spanie - mogłam ją przezimować, ale nie miałam pojęcia jak to się robi i nie chciałam jej zaszkodzić. Do tej pory wkładanie zwierzaka do lodówki jest dla mnie nieludzkie, chociaż wiem, że tak powinnam.
Te zdjęcia były zrobione na parę dni potem jak ją dostałam (a dostałam ją w koszmarnym stanie - wygłodzoną i zziębniętą) i tak się przeraziłam jej oczkami, że natychmiast zabraliśmy ją do weterynarza. Dostała witaminy i zalecono przemywać, a przy okazji zrobiono jej wyniki na pasożyty. Naprawdę zabawnie to wyglądało, bo poszliśmy do kliniki i mój mąż z żółwiem w jednym pomieszczeniu, ja z kanarkiem (zachrypł) w drugim, a dziecko z psem na szczepienie w trzecim.
Podłoże z pewnością do wymiany - bo to chyba rzeczywiście główna przyczyna jej zapuchniętych oczek. Teraz staram się zwracać na to uwagę, ale już się powtórzyła historia z opuchnięciem - tym bardziej, że ona wciąż sobie trze te oczka. Gdy tylko my zmienimy dom, to i ona dostanie coś nowego. Może mi się uda zrobić parę fotek przed jej wyjazdem - zostawimy ją na próbę na dworze na noc. W końcu na Florydzie jest tyle żółwi na wolności, że chyba nikt się nie zainteresuje takim maleństwem szczelnie zakrytym.